#68 - Gowin negocjuje z UE, ośmiesza prezydenta i denerwuje ziobrystów. Czy nastąpi tąpnięcie w rządzie?

Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty

Polskie władze cały czas grożą, że nie przyjmą budżetu unijnego, jeśli będzie on powiązany z kontrolą praworządności. Wynika to z obawy, że pieniądze unijne nie trafią do Polski, bo Bruksela kwestionuje wiele działań Zjednoczonej Prawicy, choćby w sprawie sądów. Solidarna Polska — partia Zbigniewa Ziobry — mówi Unii stanowcze „nie”, podobnie jak duża część PiS. Przyciśnięty do ściany przez radykałów premier także zaczął mówić językiem wojny. W tej sytuacji negocjować do Brukseli pojechał wicepremier Jarosław Gowin, który mówi znacznie łagodniej. Lider Porozumienia zaproponował przywódcom państw członkowskich podpisanie deklaracji, która wyjaśniałaby, w jaki sposób stosowana byłaby kontrola praworządności. Unia Europejska już zdążyła podchwycić tę propozycję. Pojawiają się dwie wersje tłumaczące woltę Gowina. Pierwsza wersja mówi, że jako wicepremier od gospodarki, zdaje sobie sprawę z tego, jak poważna jest sytuacja gospodarki wykańczanej koronawirusem. Gowin prze więc do porozumienia z Brukselą, bo potrafi liczyć — wie, że Polska potrzebuje funduszu pomocowych i środków na odbudowę po COVID-19. Na ostatniej radzie koalicyjnej — czyli spotkaniu liderów partii tworzących rząd — Gowin wyśmiał wyliczenia ziobrystów, wedle których Polska tak naprawdę nie potrzebuje pieniędzy z Unii. Mógł się jednak czuć osamotniony, bo nawet proeuropejski zazwyczaj Morawiecki twardo i czytelnie postawił na linię antyunijną, podyktowaną Zbigniewa Ziobrę. Może był to jednak tylko teatr premiera? Bo druga wersja wydarzeń głosi, że Gowin gra w sprawie Unii w jednej drużynie z premierem. Morawiecki wypowiada się radykalnie, by utrzymać swoją pozycję polityczną i premierostwo, natomiast Gowin jest tym, który stara się w jego imieniu walczyć akceptowalny dla Jarosława Kaczyńskiego kompromis z UE. Gowin prowadzi jeszcze jedną grę: ośmiesza Andrzeja Dudę, który też stał się antyunijnym jastrzębiem. Wicepremier ujawnił, że to prezydent naciskał na niego w sprawie otwarcia stoków narciarskich — w ten sposób sprowadził głowę państwa do roli załatwiacza, który martwi się tylko tym, czy pojeździ sobie na nartach. Dla kogo Gowin prowadzi tę grę? Czy chce doprowadzić obóz władzy do cofnięcia się w starciu z Unią? W związku z prowadzoną przez Jarosława Gowina grą, ziobryści poczuli się niepewnie. Choć dziś może się wydawać, że to oni nadają ton dyskusji o Unii Europejskiej, że prezydent i prezes PiS są po ich stronie. Ale jednak w Solidarnej Polsce widać nerwowość. Chodzą słuchy, że PiS nawiązał kontakty ze środowiskiem ludowców. Jeden z liderów PSL Marek Sawicki poinformował, że prowadzi rozmowy z partią rządzącą. W międzyczasie doszło również do spotkania senatora PSL Jana Filipa Libickiego z szefem klubu PiS Ryszardem Terleckim. Terlecki zaproponował Libickiemu stanowisko marszałka Senatu. O tych rozmowach dowiedzieli się ludzie Zbigniewa Ziobry i wpadli w panikę. Czy koalicja z PSL to jest wariant realny w razie, gdy Kaczyński postawi na kompromis z Unią, którego Ziobro nie zaakceptuje? A może to tylko rozgrywka PiS, mająca na celu osłabienie pozycji lidera Solidarnej Polski? Były minister zdrowia Łukasz Szumowski, zanim wszedł do rządu przeprowadził intercyzę ze swoją małżonką — podobnie jak premier. Kiedy pojawiły się kontrowersje, dotyczące przepisywania przez członków rządu milionowych majątków na rodziny, prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział pełną przejrzystość. Pojawiła się nawet ustawa, która miała doprowadzić do ujawniania majątków rodzin polityków. Ba, trafiła nawet na biurko Andrzeja Dudy. Prezydent skierował ją jednak do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie utknęła — co jest oczywiście decyzją władz PiS, bo to one kontrolują szefową TK Julię Przyłębską. W efekcie, ustawa niby jest, ale nie obowiązuje. A rodzina Łukasza Szumowskiego nadal zarabia miliony. W mijającym tygodniu pojawiła się informacja, że małżonka byłego ministra i jego brat, sprzedali część udziałów firmy farmaceutycznej, która była dotowana przez państwo setkami milionów. Marcin Szumowski zarobił na tym 3,7 mln złotych, a żona Szumowskiego 5,1 mln zł. Kolejne, potencjalne miliony przed nimi, bo nie sprzedali jeszcze wszystkiego. Żona Mateusza Morawieckiego — mimo zapowiedzi premiera — także wciąż majątku nie ujawniła. Czy istnieje szansa, że za sprawą TK dowiemy się w końcu, jakie majątki mają naprawdę rodziny polityków PiS?