#81 - Ziemianin Obajtek — prezes Orlenu ze zbawcy narodu stał się obciążeniem obozu władzy. Dlaczego PiS tak twardo go broni?

Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty

To najbardziej błyskotliwa kariera czasów PiS. Syn malarza i krawcowej, za młodu szkolny awanturnik, potem wójt Pcimia i znajomy gangstera o znaczącym pseudonimie „Prezes” — ta przeszłość zaczyna się Danielowi Obajtkowi odbijać czkawką. No bo jak ktoś kto zarabiał 3 tys. na rękę w firmie wujów, a potem pracował tylko na państwowym, dorobił się kilkunastu nieruchomości wartych miliony złotych? Obajtek to niejedyny problem PiS, może nawet — wbrew pozorom — wcale nie najpoważniejszy. Pandemia uderza w Polskę ze wzmożoną siłą, padają smutne rekordy zajętych miejsc szpitalnych i respiratorów. Rząd został zmuszony na nowo wprowadzić ostre restrykcje. A rozważa całkowicie zamknięcie nas w domach. Na razie obostrzenia obowiązują do 9 kwietnia. W politycznym światku plotkuje się, że to nie przypadek. Rząd bałby się utrudnić prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej. I tak to mogą być najtrudniejsze dla PiS obchody od lat. Rodziny smoleńskie są coraz bardziej zirytowane działalnością podkomisji śledczej Antoniego Macierewicza oraz przewlekaniem śledztwa przez prokuraturę. W dodatku wewnątrz podkomisji doszło do ostrej wojny — Macierewicz został oskarżony o paraliżowanie prac, wprowadzanie chaosu i generowanie konfliktów. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym odcinku podcastu „Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z „Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu. Rząd nie bada tego, w jaki sposób rozprzestrzenia się wirus W listopadzie ubiegłego roku — podczas drugiej fali koronawirusa — polska służba zdrowia znalazła się w krytycznym punkcie. Dziś taka sytuacja ma miejsce po raz drugi, bo dzienne wyniki zakażeń zbliżają się do 30 tysięcy, a w całym kraju zachorowało już ponad 2 miliony ludzi. Rząd, po tym, jak w lutym luzował obostrzenia, dziś przywraca je w całym kraju. Ale rozważane jeszcze drastyczniejsze metody — takie zakaz przemieszczania się. Tylko czy władza wie, w jakim kierunku zmierza?  Kiedy w lutym rząd luzował obostrzenia, otwierane były galerie handlowe, teatry i kina, eksperci ostrzegali, że w Polsce zaczyna dominować brytyjska wersja koronawirusa i że może się to źle skończyć. Rząd zlekceważył wtedy ostrzeżenia własnych ekspertów, a finał jest taki, jaki jest.  Minął rok pandemii, a rząd nie zrobił nic, by wymyślić plan na funkcjonowanie z koronawirusem. Liczenie na szczepionkę okazało się zgubne, bo owszem, szczepionka jest, ale jest jej mało. Jedynym rozwiązaniem, jakie widzi rząd, jest więc zamknięcie całego kraju. Oczywiście, zapewne doprowadzi to do zmniejszenia liczby zakażeń, szpitale będą mogły odetchnąć, ale padną niektóre branże gospodarki. Rząd nie bada tego, w jaki sposób rozprzestrzenia się wirus, co umożliwiłoby trafne podejmowanie decyzji co zamykać, a co nie. Przy gorszych wynikach zachorowań rząd po prostu zamyka wszystko. To recepta doraźna, ale nie na dłuższą metę. Bo za chwilę dzieci będą kończyć kolejny już rok szkoły w trybie awaryjnym, a przedsiębiorcy, którym jeszcze udało się przetrwać, dłużej mogą tego nie wytrzymać. Sprawdźcie swoje księgi wieczyste. Obajtek już w nich może być Historia Daniela Obajtka jest idealnym przykładem na to, w jaki sposób dzisiejszy obóz władzy prywatyzuje państwo. Prezes Orlenu ma kilkanaście drogich nieruchomości w Małopolsce, na Pomorzu, a także w stolicy. Może ich być więcej, bo niemal codziennie na jaw wychodzą kolejne fakty dotyczące biznesów Obajtka, karier ludzi z jego otoczenia i wielomilionowego majątku, którego — jak twierdzi — dorobił się pracując na państwowym Kluczem do Obajtka jest jego przeszłość. Lokalnym królem rynku nieruchomości był już jako wójt Pcimia. Skąd miał na to pieniądze? Teraz dzięki posadzie w Orlenie Obajtek i jego znajomi mogą robić interesy życia — od nieruchomości po parówki. Szczególnie błyskotliwa jest kariera jego partnerki, która kolekcjonuje posady w państwowych spółkach. Jest m.in. sekretarzem rady nadzorczej firmy, która jest największym w Polsce producentem materiałów wybuchowych. Politycy PiS próbują bronić Obajtka, ale mają z tym coraz większy kłopot. Tym bardziej, że nie chodzi tylko o jego dworki, wille, pensjonaty i apartamenty. Jako wójt Obajtek obracał się w podejrzanym środowisku — przypisywane mu były kontakty z gangsterem o pseudonimie „Prezes”. W kwietniu 2013 r Obajtek został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze Policji. Usłyszał zarzut współdziałania ze zorganizowaną grupą przestępczą „Prezesa”, wyłudzenie z firmy swych wujów 1,4 mln zł i podzielenie się tą kwotą z przestępcami, do tego przyjęcie od „Prezesa” 50 tys. zł łapówki za ustawienie przetargu na budowę kanalizacji. Groziło mu 10 lat odsiadki. Gdy PiS doszło do władzy, nowy minister sprawiedliwości i szef prokuratury Zbigniew Ziobro przeprowadził całą operację zmiany prawa, by móc wycofać z sądu korupcyjną sprawę Obajtka i ją umorzyć. Jedną z największych tajemnic fenomenu Obajtka jest właśnie ten moment — czemu cały aparat państwa PiS, zbudowanego na hasłach antykorupcyjnych, zaangażował się w wyciąganie z ławy oskarżonych wójta Pcimia. Obajtek jest systematycznie przez obóz władzy pchany do góry. To nie jest przypadek — Obajtek zbudował sobie siatkę wpływów, w której znajdują się działacze PiS, media związane z władzą i specsłużby przez nią kontrolowane. Czyżby to był układ, wedle najczystszej pisowskiej definicji? Rodziny smoleńskie krytykują Macierewicza Zbliża się kolejna, jedenasta już rocznica katastrofy smoleńskiej. Przy okazji nastąpiło wzmożenie w telewizji rządowej. TVP przygotowała materiał, w którym znów próbowała obciążyć Donalda Tuska odpowiedzialnością za błędy podczas wyjaśniania przyczyn katastrofy. To próba ukrycia kłopotów wewnątrz środowiska PiS. Bo problem leży zupełnie w kim innym. Negatywnym bohaterem staje się szef rządowej podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz. Pierwszym, który otwarcie zaatakował byłego szefa MON był Glenn Jorgensen, duński ekspert, do komisji wprowadzony właśnie przez Macierewicza. Otwarcie zaczęli go krytykować również przedstawiciele rodzin smoleńskich związanych z PiS — choćby Magdalena Merta czy Małgorzata Wassermann. Rodziny smoleńskie liczyły na wyjaśnienie katastrofy, wierzyły w to, że podkomisja Macierewicza do tego doprowadzi. Tak się jednak nie stało, dlatego dziś to PiS sam ma problem ze Smoleńskiem. Co Jarosław Kaczyński powie rodzinom ofiar i elektoratowi smoleńskiemu 10 kwietnia? Prezes od dłuższego czasu unika tego tematu i dystansuje się od Macierewicza, który ze Smoleńskiem został pozostawiony sam sobie.