#93 - Druh Dworczyk i „Pies” Terlecki w tarapatach. Czy Rosjanie bawią się politykami PiS?
Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty
Dwie gwiazdy obozu rządzącego błysnęły odbitym, wschodnim światłem. Ryszard Terlecki — zwany „Psem” od czasów hippisowskiej przeszłości — postanowił pouczyć liderkę białoruskiej opozycji Swietłanę Cichanouską, że jeśli będzie utrzymywać kontakty z Platformą, to lepiej, żeby liczyła na pomoc Putina, a nie na rząd PiS. Czy to sobotni wieczór przejął kontrolę nad kontem Terleckiego na Twitterze? Czy to — jak drwi opozycja — skutki wąchanego przez Terleckiego w młodość preparatu „tri”? A może to przesadna, rutynowa buta, wszak Terlecki w imieniu Kaczyńskiego trzyma Sejm twardą ręką? Nie, to całkowicie świadoma polityka PiS — polski MSZ już wcześniej wysyłał do Cichanouskiej sygnały, że nie powinna się bratać z polską opozycją. To pierwsza w historii polskiej polityki sytuacja, gdy władza zakazuje wschodnim dysydentom kontaktów z polską opozycją i jednocześnie każe wybierać między Warszawą a Moskwą. Odpowiedź przyszła dość szybko i wykazała całkowite dyletanctwo rządu na najbardziej aktualnym froncie walki z Moskwą — w Internecie. Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk — zwany „Druhem” z racji długiej, harcerskiej przeszłości — postanowił ze swojego prywatnego, darmowego konta pocztowego, zrobić główne źródło przepływu informacji służbowych, narażając się na atak hakerów ze Wschodu. Zaliczył włamanie na konto i media w serwisach społecznościowych, które miał podpięte pod to konto. Podobny problem ma jego małżonka, bo to na jej koncie hakerzy umieścili link do ukradzionych Dworczykowi plików. Dziś na popularnym na Wschodzie komunikatorze Telegram można czytać maile Dworczyka do premiera, antyamerykańskie wynurzenia jego proputinowskiego doradcy, czytać wojskowe analizy, oglądać zdjęcia rodzinne i dokumenty osobiste. Cóż na to władza, która wszędzie widzi długie ramię Moskwy, która przerzuca czołgi na Wschód i która tropi dostawy sprzętu wojskowego do Rosji? Otóż ta władza nic. Hakerzy — czy ze Wschodu czy udający wschodnich — robią sobie jaja z poważnego, najbardziej polskiego i bardzo narodowego gabinetu najzupełniej bezkarnie. W sumie nie ma się co dziwić, skoro koordynator specsłużb jest człowiekiem cyfrowo wykluczonym.