Koalicja kłóci się o aborcję. Kaczyński odmawia przymusowej emerytury. Kurski znalazł zdrajców w PiS #OnetAudio
Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty
Na polską ziemię z emigracji wraca Jacek Kurski, który decyzją Donalda Tuska stracił posadę w Banku Światowym. I wraca z przytupem, a dokładnie z raportem o przyczynach porażki wyborczej PiS. Raport pod wdzięcznym tytułem „Czy mogło być inaczej” to nie list miłosny tylko partyjny paszkwil, w którym Kurski pierze brudy, wskazując odpowiedzialnych za wyborczą porażkę PiS. Na 18 stronach, w 72 punktach, Kurski wskazuje, że TVP mogła stać się "ogólnopolskim centrum oporu przeciwko rządowi Donalda Tuska", ale w jej strukturach doszło do "zdrady". Zdrady tej dopuścił się Mateusz Matyszkowicz, następca Kurskiego na fotelu prezesa TVP. Matyszkowicz — jak twierdzi Kurski — musiał być w kontakcie z ludźmi Tuska. Dostaje się też premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który – według raportu – był pomysłodawcą komisji ds. ruskich wpływów w Polsce, wymierzonej w Tuska. „Komisja ds. badania wpływów rosyjskich, odbierana jako lex Tusk, zasuflowany przez Mateusza Morawieckiego pomysł z gatunku pure nonsensu ożywił politycznego zombie Tuska, wówczas rekordzisty w rankingu nieufności społecznej oraz symbolu bezradności i klęski w roli lidera opozycji” – pisze „Kura”. I rozdaje kolejne razy: „Śmiało można postawić tezę, że to nie opozycja wygrała te wybory, lecz przegrali je dla Prawa i Sprawiedliwości szkodliwi, niekompetentni i nieodpowiedzialni ludzie z Rady Mediów Narodowych p. Czabański i Lichocka, którzy na rok przed najważniejszymi wyborami zdecydowali o rozmontowaniu rozpędzonej, zwycięskiej maszyny TVP, jedynego realnego i skutecznego medium masowego przekazu, jakim dysponowała Zjednoczona Prawica — powierzając ją ludziom bez talentu, intuicji, słuchu społecznego, kwalifikacji medialnych i wyczucia politycznego". Oj, surowy jest Kurski w dojeżdżaniu swych wewnętrznych wrogów w PiS. Nas bawi jedno. Za wszystkie opisywane przez niego błędy — czy to ruską komisję, czy wyrzucenie go z TVP i powołanie Matyszkowicza — odpowiedzialność ponosi wyłącznie Kaczyński, a nie Morawiecki, Czabański czy Lichocka. Tym raportem Kurski zręcznie gra na psychologicznym rysie lidera PiS, który nigdy nie przyznaje się do swych błędów, próbując obdzielić nimi innych. No to Kurski wystawił mu listę do rozliczenia. Oj, zrobi wszystko nasz pan Jacek, by dostać miejsce na liście PiS do Parlamentu Europejskiego. Jednak te wzajemne rozliczenie to nie jedyny problem PiS. Widać, że Jarosław Kaczyński ma coraz większy problem z utrzymaniem silnego przywództwa. Już nie tylko unijny komisarz Janusz Wojciechowski pokazuje mu „gest Kamińskiego” — pisowską wersję „gestu Kozakiewicza” — odmawiając rezygnacji ze stanowiska unijnego komisarza. Nawet Monika Pawłowska – była posłanka Lewicy, partii Gowina i PiS – wbrew partyjnym dyrektywom przyjmuje poselski mandat po Mariuszu Kamińskim, pośrednio potwierdzając wersję władzy, że Kamiński po skazaniu posłem już nie jest. Żeby przeciąć plotki o słabnącym przywództwie, Kaczyński ogłosił w minionym tygodniu, że jednak będzie ponownie ubiegał się o przywództwo w PiS. Wcześniej mówił, że to jego ostatnia kadencja na stanowisku prezesa, ale przecież wiadomo było, że to była prowokacja — chodziło mu o to, by ujawnić ambicje potencjalnych delfinów. A więc czeka nas kolejne pięć lat z prezesem na czele PiS. Chyba, że partia się rozpadnie po wyborach europejskich, bo i takie głosy słychać w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wtedy Kaczyński będzie syndykiem masy upadłościowej. Kłopoty ma nie tylko PiS, ale i koalicja rządząca. Lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty oskarżył liderów Trzeciej Drogi o blokowanie ustaw dotyczących liberalizacji aborcji. Szybko odpowiedział mu Szymon Hołownia. „Włodku nie masz racji, Włodku mylisz się. Jeżeli miałbym powiedzieć to mocniej bez owijania w bawełnę: marszałek Czarzasty kłamie” – wypalił. Tym samym oficjalnie ogłaszamy, że miesiąc miodowy w koalicji właśnie się skończył.