Prezydent może powołać Tuska na premiera. Kaczyński przeprowadza czystki w PiS. Buzuje na lewicy #OnetAudio
Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty
To jest czas jego życia. Zwycięska porażka PiS i degradacja politycznego znaczenia Jarosława Kaczyńskiego otworzyły zupełnie nowe możliwości przed prezydentem. Andrzej Duda promienieje jako gospodarz rozmów o tworzeniu przyszłego rządu. Mówi nawet ciepło o trosce o państwo, którą czuje u wszystkich uczestników rozmów — a zatem także u Donalda Tuska, którego PiS oskarżało w kampanii o reprezentowanie interesów Niemiec i Rosji jednocześnie. W PiS panowało do niedawna przekonanie, że prezydent na pewno powierzy premierowską misję Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że opozycja jasno deklaruje, iż to ona ma większość, by stworzyć rząd z Tuskiem na czele. Powołanie Morawieckiego miało być — wedle myślenia w PiS — gestem prezydenta wobec jego dawnej partii. Rząd Zjednoczonej Prawicy zyskałby czas na przygotowanie swego odejścia — inna rzecz, że opozycja twierdzi, iż byłby to czas niszczenia dokumentów i przelewania państwowych pieniędzy do swoich ludzi. Morawiecki robi dobrą minę do złej gry — podczas konsultacji prezydenta ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi przekonywał nawet, że może zbudować większość w Sejmie. Nie może — liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia jasno deklarują, że ich kandydatem na premiera jest Tusk. A bez głosów 3D Morawiecki może zapomnieć o misji premiera, zaś PiS — o dalszych rządach. W tej sytuacji prezydent zaczął się wahać. Dobrze wie, że powierzenie Morawieckiemu misji tworzenia rządu może się skończyć groteskowo — nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać o koalicji i nikt nie będzie słuchać jego expose. Ta śmieszność uderzyłaby także w Dudę. Dlatego prezydent poważnie rozważa powierzenie misji tworzenia rządu Tuskowi. Decyzję podejmie po pierwszym posiedzeniu Sejmu, który zbierze się 13 listopada. Jeśli koalicja KO/3D/Lewica wybierze swego marszałka Sejmu — o tej posadzie marzy Szymon Hołownia — to Duda dostanie dowód, że pisowcom nie udało się podkupić posłów opozycji i nowa koalicja rzeczywiście ma większość. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka wcale by się nie zdziwili, gdyby w tej sytuacji Duda postawił na Tuska. Tym bardziej że Kaczyński w ramach powyborczych rozliczeń coraz bardziej otwarcie zahacza prezydenta. Sugeruje, że to on swymi decyzjami — takimi jak wetowanie najbardziej radykalnych ustaw sądowych autorstwa Ziobry — przygasił promień pisowskiej rewolucji tak skutecznie, by w finale żar ów zupełnie zgasł. Inna rzecz, że Kaczyński mówi także o „urojonej rzeczywistości”, w jakiej żyją wyborcy opozycji, o moskiewskich korzeniach partii Hołowni oraz o budowaniu frontu obrony narodu. Wspomina także o końcu Polski. A właściwie, jak mówi, o „Finis Poloniae”. Jak wiadomo zawsze, gdy Kaczyński oddaje władzę, Polska się kończy. Czekamy, kiedy prezes na nowo — jak przed przejęciem władzy — zacznie śpiewać „Boże, coś Polskę” w wersji z czasów rozbiorów, okupacji niemieckiej i czasów PRL, z wersem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” zamiast „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.