Ziobro na kolanach przed prezesem. Kaczyński wicepremierem ds. wygranej PiS. Żalek o „mafii” Bielana #OnetAudio
Stan Wyjątkowy - Podcast autorstwa Onet - Soboty
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Zupełnie nie rozumiemy, czemu suweren miast i wsi nie okazuje swego entuzjazmu. Czemu nie wylega na ulice, nie otwiera musujących trunków i nie sypie konfetti, skandując imiona w pierwszej kolejności Jarosława, czasem Zbigniewa, oraz — w dużo rzadziej — Adama. Przecież stało się właśnie TO! Zjednoczona Prawica po miesiącach dąsów i pląsów, po ciężkiej walce na haki, po okładaniu się oskarżeniami o zdradę interesów narodowych poprzez kupczenie z Unią Europejską — wreszcie zawarła upragnioną koalicję wyborczą. Tak, na niezbyt obfitym w publikę wiecu w Turowie, w industrialnej scenerii kominów tamtejszej elektrowni i kopalni, prezes „Jarosław! Jarosław! Jarosław!” odebrał hołd lenny od Zbigniewa Ziobry (Suwerenna Polska) i Adama Bielana (Republikanie) oraz paru innych zupełnie nieistotnych pomagierów, którymi Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) nie chcą nawet zaprzątać głów Szanownych Odbiorców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”. To ucałowanie prezesowskiego, mocno już wypolerowanego od hołdów sygnetu, jest symboliczne na wielu poziomach. Nas bardzo zainteresował poziom przestępczy. Otóż dopuszczenie Bielana do ukorzenia się przed prezesem znaczy tyle, że centrala PiS uznała, iż za złodziejstwo Republikanów w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju — szacujemy je na minimum 200 mln — da się obciążyć Jacka Żalka. To dawny kompan Bielana w Republikanach, który jako wiceminister funduszy odpowiadał za nadzór nad NCBiR. Żalek sam jednak tonąć nie zamierza. W głośnym wywiadzie dla TVN24 ujawnia kulisy działań ludzi Bielana przy śmierdzących, korupcyjnych projektach w NCBiR. I nazywa ich „zorganizowaną grupą przestępczą“. My brawurowo staniemy w obronnie pana Adama, sojusznika prezesa Jarosława. Mafia Bielana nie jest możliwa. Po prostu. I mamy na to koronny argument — przecież to byłaby karykatura „gangu Olsena”.