O tym, że aby dostać to co chcesz musisz zostać tym kim jesteś

Zen Jaskiniowca – zrozumieć i wcielić - Podcast autorstwa Zen Jaskiniowca – zrozumieć i wcielić

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze ze sobą rozmawiali, współtwórcy NLP, Bandler i Grinder wychodzili na scenę i jeden mówił: "Wszystko jest hipnozą" na co drugi odpowiadał: "Nie ma czegoś takiego jak hipnoza." Najlepsze jest to, że obaj mieli rację. Życie pełne jest paradoksów. Największym z nich jest to, że nie ma czegoś takiego jak paradoks. Być może faktycznie jest tak, że najwyższą formą bycia człowiekiem jest medytowanie. W sumie to ma sens. Dziś niemal wszyscy medytują. Przypomina to nieco nordic walking - pajac bierze patyki i udaje przed sobą i innymi, że coś robi. Podobnie z medytacją - traktowana jest albo jako forma ucieczki (bardziej "zielona" niż alkohol czy dragi) albo jako pobudzanie własnej próżności poprzez (mniej lub bardziej) elitarną przynależność i zaspokojenie instynktu stadnego. Żeby było jasne - ja sam medytuję. Tylko mam dziwne wrażenie, że w zupełnie innym celu niż większość. Bo widzisz - ja nie medytuję po to, żeby zostać Buddą i doznać oświecenia. Ja medytuję po to, żeby na zawołanie "przestać być człowiekiem" i "zostać zwierzęciem." Już wyjaśniam o co mi chodzi. Tak się dziwnie składa, że bycie człowiekiem jest funkcją dodaną. To oznacza, że wszystkie poprzednie etapy ewolucji JUŻ są w Tobie. Jak zapewne wiesz, ale nie pamiętasz, świat nie jest czarno-biały a to oznacza, że nic nie jest tylko dobre albo tylko złe. Na najbardziej prymitywnym poziomie, który jest ZAWSZE włączony wszyscy jesteśmy jak ameba czy inny pantofelek - w tym sensie, że nasz układ nerwowy ucieka od bólu w stronę przyjemności. Żadna wielka filozofia. Uciekać od tego co nieprzyjemne i/lub biec w stronę tego co przyjemne. Poziom środkowy, moim zdaniem kluczowy, stanowi właśnie część zwierzęca. W poprzednim poście nazwałem to Ciemną Stroną albo Wewnętrznym Drapieżnikiem. Nie chodzi tylko o odruchy biologiczne. Chodzi o coś innego - chodzi o chęć dominacji, rywalizacji, podporządkowywania i kontrolowania. Taki mały wewnętrzny Król Dżungli. Jest tam i objawia się impulsami oraz pragnieniami. Najwyższy - i niekoniecznie najlepszy - poziom to człowiek. Najlepsze w byciu człowiekiem jest to, że bycie człowiekiem oznacza wybór. Dla większości osób, oczywiście, to czysta teoria, ale jednak  jest wybór. To nas różni od zwierząt. Tym co pozwala nam na wybór jest świadomość - a dokładniej bycie świadomym. Najwyższą formą świadomości, najwyższą formą ludzkiego osiągnięcia jest świadome skupianie naszej uwagi na czymś co wybierzemy. Żebym zabrzmiał na jeszcze bardziej inteligentnego: najwyższym świadectwem człowieczeństwa jest świadome jednopunktowe skupianie uwagi. Dlatego medytowanie jest tak kurewsko trudne. I dlatego większość medytujących jedynie pajacuje. Jednym z wielu problemów bycia człowiekiem jest wierzenie w coś co zwie się "osobowością". Mówiąc inaczej - w programowanie, które w 99% narzucone jest nam przez innych. Jak nauczał Andrew Salter: społeczeństwo jest największym wrogiem zdrowia psychicznego a nasi najwięksi oprawcy mają zawsze przyjazne twarze. Pisałem o tym często - rodzina, bliscy, szkoła, kościół, media - wstaw sobie resztę. Osobowość, czyli "ja" to nabyty mechanizm obronny. Wilhelm Reich nazywał go "zbroją". Daje iluzję bezpieczeństwa, ale zabiera wolność. Tak zwana "dojrzała osobowość" jest najwyższą formą oszustwa. Dlatego święcie wierzę w to, że każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu jest rozpieprzony. I to rozpieprzenie jest zazwyczaj na poziomie osobowości. Tego, kim rzekomo jesteś. Tego, kim pamiętasz, że jesteś. Dobra wiadomość brzmi, nie tylko NIM jesteś. Bo poza "ja" - osobowością, Tobą społecznym, ułożonym, ugładzonym, przyciętym i dopasowanym do harmonijnego życia we wspólnocie ludzkiej, jest jeszcze JA - ta część, która ułożyć się nie dała, która pozostała dzika i nieokiełznana. Mało poprawna politycznie - bo lubi walkę, dominację i jest kurewsko ambitna. Oraz niczego nikomu nie zapomina i nie wybacza. Nigdy.